W trwającym sezonie porażka jest niestety waszą codziennością. Jak skomentujesz dzisiejszy mecz?
– Jeżeli można tak powiedzieć, to lepszą porażka 0:5, niż 0:18. Nie wiem czy w tym można szukać pozytywów? To spotkanie podsumowałbym stwierdzeniem, że trochę walczyliśmy.
W protokole rywalizacji były pełne dwie piątki i trzech dodatkowych zawodników. To mało jak na standardy profesjonalnej drużyny?
– To nie jest naturalna sytuacja. Raz, że jest nas trzynastu, ale wśród nas są chłopacy, którzy powinni ogrywać się jeszcze w pierwszej lidze. Na ten poziom Extraligi muszą jeszcze zapracować. Nie ma nas wielu. Na pewno powinniśmy mieć więcej jakości w drużynie. Jeżeli chcemy myśleć o rywalizacji i wygrywaniu spotkań.
Nie zbyt naturalna jest sytuacja w której zamiast skupić się na grze, z tyłu głowy masz, że wszystko tak naprawdę wisi na włosku?
– Sytuacja jest fatalna. Przed każdym meczem się zbieramy kto pojedzie, a kto nie. Kto będzie miał kija, żeby mógł nim grać. Nie przypominam sobie kiedykolwiek, żeby w Nowym Targu taka była. Każdy dzień jest walką o wyjście na trening, skompletowanie zawodników do gry i tak dalej. W takiej sytuacji jesteśmy już półtora miesiąca.
Czy są jakieś realne szanse na poprawę? Po zmianie trenera Bartkiewicza na nowy/stary duet trenerski może być pewnego rodzaju pozytywną iskierką w tej sytuacji?
– Chwała, że trener Marek pracował z nami. Gdyby nie on, nie moglibyśmy grać meczów. Od razu otrzymywaliśmy walkowery. Nigdy wcześniej nie był głównym trenerem. Jest to trener od pracy z bramkarzami. To jest jego fach. Dzięki niemu mogliśmy w ogóle rozgrywać spotkania. Teraz ta sytuacja – z nowymi trenerami – jeżeli chodzi o to co i jak będziemy grać jest na plus. Tylko trzeba zdać sobie z tego sprawę, że zanim my coś przyswoimy to minie minimum półtora miesiąca. Czy nam starczy czasu na cokolwiek? Czy w klubie się coś zmieni? To pytanie do prezesów. Z perspektywy zawodników nie zmienia się nic od jakiegoś czasu. Szczerze powiedziawszy nie ma w nas wiary w to, że za tydzień dołączy do nas pięciu klasowych zawodników, będzie sprzęt i organizacja. Na tą chwilę ciężko nam w to wierzyć. Codziennie walczymy o to, żeby uzbierać zespół na wyjazd, żeby wyjść na trening w miarę jakimś składzie. To nie jest granie w hokeja – przynajmniej na tym najwyższym poziomie. Myślę, że nawet na poziomie MHL-u to nie wypada.
Nowy Targ znamy historycznie z wielu tytułów Mistrzów Polski. Co masz do powiedzenie kibicom, waszym wiernym i oddanym zwolennikom? Czego możecie życzyć sobie, oczekiwać od nich?
– W Nowym Targu kibice są. Jest to stała grupa ludzi, którzy wiedzą jaka jest sytuacja. Podobnie jak i my pewnie życzyliby sobie, żeby to wszystko miało „ręce i nogi”. Nie chcemy budować niczego na wyrost, tylko żeby się pokazać, tylko pracować nad rozwojem od podstaw. Może skromniejszym składem, ale przy stabilnej sytuacji. Tak mi się wydaję, że kibice życzyliby sobie perspektywy długofalowej, a nie z sezonu na sezon – jakoś to będzie. Halo reklamowe „Małe miasto, wielki Klub” – trochę teraz cierpi na tym. Ta sytuacja jest tragiczna. Zawodnicy, którzy pozostali i grają odczuwają to na własnej skórze. Każdego z nas to boli i na pewno nie tak to sobie wyobrażaliśmy. Staramy się na tyle ile mamy sił, pozwala głowa, bo to nie jest tak, żeby jesteś w stanie wyłączyć te negatywne myśli. Wszystko zaczyna się od małych rzeczy, organizacji. Wówczas powoli można budować jakąś drużyne i myśleć o sukcesie.
