Zapraszam do lektury ostatniej rozmowy przed rumuńskimi Mistrzostwami Świata Dywizji I, grupa A. Jak zwykle mogliśmy liczyć na wypowiedź Filipa Komorskiego, który przekazał najważniejsze informacje po ostatnim domowym spotkaniu. Mecz zakończył się zwycięstwem reprezentacji Polski 3:1.
Zacznę standardowo od pytania o pomeczowy komentarz po zwycięstwie nad reprezentacją Włoch 3:1.
– Wydaje mi się, że wczoraj za bardzo chcieliśmy. To powodowało, że gdzieś przepadaliśmy. Cały czas stwarzaliśmy za dużo przestrzeni dla przeciwnika i on to wykorzystywał. To są bardzo dobrzy zawodnicy, którzy grają w bardzo dobrych ligach. Takim hokeistom nie można zostawiać zbyt dużo miejsca.
Dzisiaj podeszliśmy do meczu zupełnie inaczej. Zagraliśmy dużo prościej, bardziej odpowiedzialnie. To nie będzie efektowny hokej. To ma być efektywne. Powinniśmy grać tak, jak pokazaliśmy to na ubiegłorocznych Mistrzostwach Świata Elity w Ostravie. Dzisiejsze spotkanie może nie było spektakularne. Włosi kilkukrotnie zagrali dzisiaj efektownie. Musimy się nauczyć walczyć do końca, i umieć przepychać wynik na naszą korzyść. Większość reprezentacji z którymi chcemy grać są lepsze. Nie możemy iść z nimi na otwartą wymianę.
Reprezentacja Włoch to również nasz rywal z którymi walczyć będziemy o powrót do Elity. Widać ten poziom?
– Według mnie Włosi to największy faworyt do awansu w tym sezonie. Musimy mieć w głowie to, że za jakiś czas rozegrają u siebie Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Widać, że sztab ma z kogo wybierać, wielu z nich jest naturalizowanych. Każdy w tej reprezentacji chce być. Wydaje mi się, że to co robią zaowocuje w przyszłości. To jest kadra cały czas na tendencji wznoszącej. Chcemy grać sparingi z takimi drużynami, bo takie spotkania poprawiają nasze umiejętności. Poziom międzynarodowy zdecydowanie różni się od tego ligowego.
Rozmawiając wczoraj z kolegami z szatni oraz selekcjonerem – mówiąc najdelikatniej opinie o naszej postawie były negatywne. Większość tłumaczyła to zmęczeniem po tych ostatnich tygodniach zgrupowania, ale Oskar Jaśkiewicz wspomniał również o niekorzystnym przygotowaniu mentalnym. Jaka jest twoja opinia, bo ty ze względu na serię siedmiu spotkań finałowych dołączyłeś do kolegów dopiero w Sosnowcu.
– Musimy być „na tej samej stronie”. Są zawodnicy, którzy przyjechali na Jastor po kilku tygodniach braku gry. Niektórzy sezon zakończyli miesiąc temu, niektórzy dwa tygodnie temu, a pozostali kilka dni przed zgrupowaniem w Sosnowcu. Ja, Bartek Ciura, Dominik Paś, Tomáš Fučík – byliśmy na antybiotyku. W środę przyjechałem do Sosnowca będąc jeszcze na antybiotyku (po zapaleniu oskrzeli). Cieszę się, że te rywalizacje z Włochami mnie przepaliły, bo potrzebował tego wysiłku. Kilka dni spędziłem wracając do zdrowia w łóżku. Nie ma czasu, więc sztab chce od nas wyciągnąć jak najwięcej. Nie ma nas na co dzień, więc potrzebuje zweryfikować wszystkie warianty, formacje specjalne etc.
