W czwartek był bramkarzem rezerwowym, jednak dzień później przeciwko Słowenii grał od pierwszych minut. W pierwszej minucie dogrywki nasi europejscy rywale znaleźli sposób na Macieja Miarkę i z bliskiej odległości spod bramki przechyli wynik na swoją korzyść.

Do Sosnowca przyjechali rywale z którymi do tej pory graliśmy okazjonalnie. Jakie były wasze oczekiwania w trakcie tego zgrupowania?

– Pod kątem drużyny – to wygrać wszystko co jest do zgarnięcia. Indywidualnie każdy chciał się zaprezentować z jak najlepszej strony i pomóc drużynie.

Zwycięstwo na inaugurację podniosło wasze morale?

– Myślę, że tak. Ale nic nas nie musi dodatkowo napędzać. Każdy z nas jest profesjonalistą i daje z siebie wszystko co ma.

Z Włochami bronił Tomek, dziś – Ty. W przeciągu tych minut miałeś wiele kluczowych interwencji. Jak to wyglądało z tego najdalej oddalonego punktu?

– To była taktyczna wymiana z jednej i drugiej strony. Było dużo wrzucanych krążków do tercji, pracy na bandach, szukali klarownych sytuacji. To było wymagające ze względu na konieczność zachowania czujności i koncentracji na wysokim poziomie, bo nie było wiadome co się mogło wydarzyć. Słowenia bardzo dobrze gra w turn-overach, kiedy przejmowali krążek w swojej lub neutralnej tercji,

Ten złoty gol był efektem błędu, czy tak zwanego złotego trafienia?

– Zadecydowała technika użytkowa tego konkretnego rywala. Bardzo ładnie wymanewrował nas w naszej tercji, przeciągnął mnie i podał do pustej. W dogrywce nie mieliśmy okazji pograć na krążku. Cały czas to oni prowadzili grę, dlatego tak szybko się to zakończyło. Grając 3 – 3 jest znacznie więcej miejsca i hokeiści dobrze wyszkoleni technicznie mają sporo przestrzeni do popisu.