Na dwanaście sekund przed zakończeniem trzeciej tercji przegrywaliście 0:1 by finalnie wygrać mecz po rzutach karnych. Jak to spotkanie się układało?
– To był ciężki mecz na terenie trudnego rywala. Każdy zespół może to potwierdzić, że na Jastorze nie gra się łatwo. To był mecz jednej bramki. W poprzednim meczu z Cracovią oni nam strzelili, tak w dzisiejszym meczu role się odwróciły. Wiadomo, że rzuty karne to jest loteria. Szczęście było po naszej stronie.
Na każdej rozgrzewce trenuje serie najazdów. Ta praktyka decyduje o powodzeniu w tych zaciętych rywalizacjach? Większy udział w powodzenia ma loteria czy doświadczenie?
– Możesz trenować, a podczas spotkań może być z tym różnie. Czasami tak się zdarza, że nawet po wielu próbach w tym decydującym momencie nie wychodzi. Duże znaczenia ma podejście mentalne. Trenujemy te elementy. Ćwiczymy je po treningach. Przygotowujemy się do tego na sto procent. Ostatni mecz i dzisiejszy wygraliśmy po serii najazdów.

Gdy przez większość przegrywasz, a na końcu strzelasz wyrównującą bramkę to świadczy o determinacji i charakterze zespołu?
– Gdy przegrywasz, zawsze musisz walczyć do końca. To jest standardowe nastawienie profesjonalnego zawodnika. Nawet nie widziałem dokładnie jak ten gol padł, ale się cieszę. Męczyliśmy się przez te pięćdziesiąt dziewięć minut. W drugiej tercji było ważne wybronione osłabienie.
To osłabienie było kluczowym momentem?
– To było wyrównane widowisko. Gdyby JKH GKS Jastrzębie strzeliło drugą bramkę, mogło być różnie. Nie wiem czy bylibyśmy w stanie dogonić rywala. Dzisiaj nie stwarzaliśmy wielu sytuacji bramkowych. Pare razy trafialiśmy w słupek, jastrzębski bramkarz dobrze strzegł twierdzy.

