Przed dyktafonem ponownie stanął Krzysztof Maciaś, strzelec drugiego gola w wtorkowej rywalizacji. Zachęcam do zapoznania się z rozmową.
Jak podsumujesz dzisiejszą wygraną?
– Kontrolowaliśmy to spotkania. Jako pierwsi strzeliliśmy bramkę. To zawsze trochę daje „luzu” w grze i nie ma nerwowych sytuacji. Byliśmy stroną dominującą, ale wynik tego nie odzwierciedla. Popracujemy jeszcze nad naszą skutecznością.
A co różniło poniedziałkowe starcie do tego, które zakończyło się kilkanaście minut temu?
– Ciężko mi tak na gorąco wskazać różnicę. Na pewno jeszcze będziemy analizować te mecze. Wydaje mi się, że decydująca była liczba stwarzanych sytuacji. Litwini stwarzali ich mniej od nas, ale były one niebezpieczne. My stwarzaliśmy ich kilkakrotnie więcej i były również groźne dla rywali. Musimy je po prostu lepiej wykorzystywać.
Podczas naszej ostatniej rozmowy podczas zgrupowania w Jastrzębiu-Zdroju to nie chciałeś z oczywistych powodów zdradzić dokładnych założeń taktycznych. Wyraźnie widać, że stwarzamy wiele sytuacji strzeleckich.
– Oczywiście, że tak. To wynika z tego do jakich rywali się przygotowywaliśmy się w ubiegłym roku, a jacy rywale będą nas czekać teraz. Nie mówię tego, żeby kogoś nie docenić. Z logiki wynika, że będziemy grali więcej na krążku. Jeżeli tak będzie, to niezbędne są strzały. Tak jak dzisiaj i wczoraj widzieliśmy to strzelanie bramek nieraz przychodzi ciężko. Nawet jeśli jest się dużo lepszym, więc trzeba ich oddawać jak najwięcej.
Litwiny będą grać w Estonii w grupie I B. Ta różnica jednego poziomu była widoczna na lodzie?
– Nie patrząc na wynik, to tak. To wcale nie jest słaba drużyna, ale było widać, że jesteśmy mocniejsi. Taktycznie byliśmy przygotowani bardzo dobrze. Jedyne czego zabrakło, to były strzelone bramki. Mimo, że naszą ofensywa nieco szwankowała, to w obronie nie wpuściliśmy ich do dużej liczby sytuacji. Kilka indywidualnych błędów spowodowało, że mieli jakieś okazje. To bardziej my popełniliśmy błąd, niż Litwini zrobili coś dobrego.
13 i 14 kwietnia zagramy w Krynicy z Ukrainą. Mógłbyś krótko scharakteryzować naszych najbliższych przeciwników?
– Szczerze mówiąc, to nie wiem. Nie grałem przeciwko nim w seniorskim hokeju. Drużyny z tamtych rejonów słyną z twardej, szybkiej gry. Nie będą to łatwe spotkania. Mamy wśród nich kilku zawodników, którzy grają w Polsce. To też pokazuje jaki poziom ma ta reprezentacja. My awansowaliśmy do elity rok po roku. Oni w tej chwili postawili pierwszy krok i są na jej zapleczu. Trzeba oczekiwać, że w Rumunii będą chcieli postawić drugi krok i awansować do czołówki światowego hokeja. My będziemy stali na drodze, by tak się nie stało.
Zapytam o przedostatniego rywala przez Mistrzostwami Świata w Rumunii. Nie grałeś z nimi, ale co mógłbyś powiedzieć o ich poziomie?
– Podczas poprzedniego zgrupowania koledzy grali przeciwko reprezentacji Włoch. Wynik był bliski. Więc nie można niczego lekceważyć. Ostatnio u nich doszło do zmiany stylu gry, ze względu na nowego selekcjonera. W ich lidze zaczęło pojawiać się więcej zawodników zza Oceanu. Będą grali momentami otwarty hokej. Trzeba będzie być na to przygotowanym. Nasi trenerzy na pewno mają już na nich pomysł.
Ostatnie zgrupowanie i tydzień był dla was wymagający?
– Wspominam ten czas doskonale. Z chłopakami jest zawsze super atmosfera. Teraz po tych zwycięstwach będzie jeszcze lepiej. Skupiamy się na ciężkiej pracy, jest zdrowa rywalizacja. Każdy chce się znaleźć na tej krótkiej liście powołanych do Rumunii. Najlepsze co może być to zdrowa rywalizacja, i w takich okolicznościach jesteśmy. To powoduje, że wszyscy się starają robić to co potrafią jak najlepiej.
