GKS Tychy w ostatnich latach, gdy Superpuchar rozgrywany jest w Polsce – we wtorek, 25.11 – wygrali go po raz piąty w historii. Zachęcam do lektury rozmowy z Mateuszem Gościńskim, który zdobył już Superpuchar w barwach GKS Tychy.
Gratuluję wygranej. Jak oceniasz ten wtorkowy triumf?
– Dziękuję za gratulację. Pierwsze dwie tercje nie były złe w naszym wykonaniu. Szkoda drugiej odsłony, bo mogliśmy być bardziej skuteczni. Z takim przeciwnikiem jak JKH GKS Jastrzębie – gdy nie wykorzystuje się sytuacji, to są w stanie przechylić sytuację na swoją korzyść. Zawsze walczą na całego. W trzeciej odsłonie się za bardzo cofnęliśmy. To co się wydarzyło to historia i Superpuchar trafił w nasze ręce. Możemy się z tego na pewno cieszyć.
Ta stracona bramka pod koniec trzeciej tercji to efekt pierwszego poważniejszego błędu z waszej strony?
– Można powiedzieć, że tak. Z boksu to wyglądało tak, jakby nasza gra obronna była skuteczna. To nie był nasz najgorszy mecz. W dalszej części będziemy mieć wideoanalizę, więc tego typu błędy nie będą się na przydarzać.
Dosyć sensacyjnie w tym sezonie nie weźmiecie udziału w Pucharze Polski. Ten fakt wpłynął na pobudzenie w was dodatkowej chęci pokazania, że to był jedynie wypadek przy pracy?
– Niestety nie zagramy pod koniec roku w Pucharze Polski. Żałujemy tego, że te pierwsze rundy wyglądały tak jak wyglądały w naszym wykonaniu. Chcieliśmy zrobić wszystko by wygrać ten Superpuchar – dla siebie, ale również dla kibiców. Jesteśmy w stanie zdobyć w tym sezonie podwójną koronę.
Teraz gra w lidze idzie po waszej myśli. Notujecie serię wygranych. Co było przyczyną słabych pierwszych miesięcy?
– Wymagamy od siebie więcej. Ciężko powiedzieć, dlaczego nam się to nie układało. Były spotkania gdzie graliśmy nieźle, traciliśmy gola – co powodowało spadek naszej dyspozycji mentalnej. Za nami dwie rundy, chwila odpoczynku. Nabraliśmy nowej energii do pracy i grania. Cieszymy się, że słabszy moment za nami.
W środę macie wolne. Jak planujecie wykorzystać ten czas, bo radość po zwycięstwie jest ważna.
– Na spokojnie. Za nami wyjazd do Torunia, więc to nie będzie jakieś wielkie świętowanie. Mamy obowiązki domowe i trzeba również rano wstać.
Ciężko się gra z rywalem z Jastrzębia pod wodzą trenera Rafała Bernackiego?
– Jastrzębianie grają bardzo dobrze w tercji obronnej. Mają to opanowane, grają blisko siebie. Nie pozwalają na rozwijanie skrzydeł przeciwnikom. Mają również bardzo dobrego bramkarza, który skutecznie łapie lub odbija krążki. To jest połączenie młodości polskich hokeistów z dobrymi obcokrajowcami. Mają szybkich zawodników, którzy bazują na kontratakach. Wyglądają w tym sezonie bardzo dobrze i tego im odmówić nie można.
Wyjazdy do Karviny ci się podobają?
– Jeszcze nie mam tego za sobą. Akurat mnie w tym wyjeździe brakowało. Powiem ci, jak będę miał to doświadczenia za sobą (śmiech).
