Zapraszam do odczytania wywiadu z Pawłem Zygmuntem, zawodnikiem HC Verva Litvínov. Piątkowe spotkanie było niezwykle szalone, ponieważ Adam Polášek strzelił gola wyrównującego w trzeciej tercji. Do rozstrzygnięcia niezbędne było rozegranie dogrywki, następnie seria najazdów. W niej okazali się lepsi podopieczni Karela Mlejneka. Goście z Ostrawy wywożą dwa, jakże cenne w kontekście finalnego miejsca w ligowej tabeli punkty.
Jak skomentujesz to szalone spotkanie?
– To był ciężki mecz. Wygrana za dwa punkty bardzo nas cieszy. Wiemy, że przed nami w niedzielę spotkanie o wszystko – najlepszą czwórkę. To spotkanie może zapewnić nam awans na czwartą lokatę.
Szkoda straconego punktu na rzecz dzisiejszych gospodarzy?
– Każdego punktu nam szkoda. Taki jest sport. Cieszy nas zwycięstwo. Mam nadzieję, że w Brnie również wygramy.
Fakt, że jesteście w końcówce fazy zasadniczej – nie blokuje wam czasem nóg?
– To będzie wyrównana rywalizacja, ale tak jak mówię – musimy podejść do niego z odpowiednim nastawieniem. Wszystko mamy w swoich rękach i będziemy się starać wygrać ten mecz za każdą cenę.
W tym sezonie miałem przez dłuższy okres kontuzję. Powiedz jak wygląda sytuacja obecnie. Czy jesteś w pełni sił by prezentować swoje umiejętności jak najlepiej potrafisz?
– To był niezwykle ciężki początek sezonu. Na początku miałem naderwane ścięgno w kostce. Przez to nie mogłem trenować. Był to efekt upadku kolegi na treningu. Było to ciężka kontuzja. Gdy do siebie doszedłem, po trzech tygodniach dostałem krążkiem w twarz. Musiałem mieć wykonaną rekonstrukcję całej kości jarzmowej. Teraz mam tam wsadzoną płytkę, dlatego gram z dodatkową osłoną do końca sezonu.
Odczuwasz z tego powodu dyskomfort? Czy nie zwracasz na to uwagi? Patrząc na ostatnie zestawienie i dzisiejsze – sztab trenerski wystawia cię w pierwszej formacji.
– Cieszy to, że trenerzy darzą nas zaufaniem. Mamy dobre początki jako piątka. To na pewno cieszy. Musimy oddawać jeszcze więcej strzałów i wygrywać spotkania. Jesteśmy od tego by grać solidnie.
Ostravar Aréna jednoznacznie kojarzy mi się z ubiegłorocznymi Mistrzostwami Świata Elity. Serce bije ci mocniej gdy grasz na tafli, na które kilka miesięcy wcześniej grałeś z reprezentacją Polski o wszystko?
– Super, że graliśmy tutaj Mistrzostwa. To na pewno zostanie w naszych sercach i pamięci. Jedynie odczuwamy trochę gorzki smak, że nie utrzymaliśmy się na tym najwyższym poziomie. Mam nadzieję, że już wkrótce uda nam się ponownie wywalczyć grę w Elicie.
W za kilka tygodni zagramy w Dywizji I A w Rumunii. Marzysz o tym, żebyś znalazł się na liście powołanych? Bo na poprzednich zgrupowaniach nie mogłeś być obecny ze względu na kontuzję.
– Brakowało mnie ze względu na mój ówczesny stan zdrowia. Ja z siebie daje wszystko i teraz na ostatnim zgrupowaniu i meczach w Sosnowcu również byłem. Wygraliśmy cały ten turniej i to na pewno cieszy. Teraz najważniejsze jest by dobrze przygotować się do playoff. A później będę myślał o Mistrzostwach. Marzeniem każdego hokeisty w Polsce jest gra z orzełkiem na piersi.
Koledzy z Litwinowa pytają cię o kwestie związane z polską kadrą?
– Nie koledzy się tym nie interesują. Jedynie czasami zadają pytanie, na jakim poziomie gramy. Tak, to nie pytają się.
